Naprawdę nazywa się Ralph Rousseau Meulenbroeks, ale od kilku lat posługuje się tylko pierwszym z nazwisk. Ukończył konserwatorium w klasie kontrabasu i na tym instrumencie gra w amsterdamskiej Royal Concertgebouw Orchestra. Pracował ze znanymi dyrygentami - Riccardo Chailly, Bernard Haitink, Georg Solti czy Nicolaus Harnoncourt. Gambą zainteresował się na początku lat dziewięćdziesiątych, a od 1996 roku studiował grę na tym instrumencie w klasie Jaapa ter Lindena. W świecie muzyki dawnej od lat nie jest postacią anonimową - po świetnych nagraniach muzyki Marin Marais'ego oraz sonat Bacha na gambę i klawesyn błysnął przed dwoma laty solowym nagraniem muzyki siedemnastego oraz osiemnastego stulecia „Gambomania”. Potem nieco zmienił profil swojej muzyki. Nie, nie rezygnował z muzyki dawnej, ale połączył dawne fascynacje z dwudziestowieczną francuską piosenką. Tak powstał projekt „Chansons d'amour”. Poszedł tym samym drogą, którą nieśmiało wytyczał niegdyś inny gambista - Paolo Pandolfo, grając pastelową muzykę z włoskimi muzykami jazzowego mainstreamu. Rousseau miał jednak ciekawszy pomysł i bardziej wyraziste oblicze - podszedł do tego projektu z pasją i został on doceniony.Ralph Rousseau tym razem posunął się krok dalej - nie stawia sobie ram czasowym, nie konfrontuje osiemnastego wieku z dwudziestym. Na swojej płycie – „Silence” - zbiera po prostu kompozycje, z który w szczególny, osobisty sposób czuje się związany. Znajdą, więc Państwo tutaj oprócz świetnie znanych z repertuaru Paula Simona i Arta Garfunkela „The Sound of Silence” i „Bridge over Troubled Water” także „Fragile” Stinga, „Let It Be” oraz „Hey Jude” The Beatles czy tradycyjne „Scarborough Fair”. Nie zapomina przy tym o dawnej miłości - Karl Friedrich Abel, Marin Marais i Louis de Caix d'Hervelois współdzieli jego uwagę ze Stingiem, Brelem czy Leo Ferre'm. Ich kompozycje także znajdują się na tej płycie. Ralph Rousseau pozwala tej muzyce pozostać sobą - nie uwspółcześnia, więc dawnych kompozycji, gra je pozostając wiernym swej wiedzy i doświadczeniu - tak, jak brzmiały w osiemnastym stuleciu (do „Plainte” wprowadza on, co prawda, obój d'amore, ale wszak to instrument „z epoki”). Równocześnie nie dekonstruuje muzyki beatlesów czy Paula Simona, nie czyni z nich „klasyki” czy muzyki współczesnej, brzmią one podobnie do oryginalnych wykonań. A równocześnie znajduje dla nich wspólny mianownik. I cóż, że w „Plainte” czy „Les Vois Humaines” więcej jest ciszy? Ta sama pozostaje melancholia, ten sam smutek. Od nich odchodzi tylko raz - w zamykającym płytę „Hey Jude”, gdy - znów pozostając wiernym najsłynniejszej wersji tej piosenki - muzycy ją wykonujący tworzą chór dając świadectwo radości z tego wspólnego dźwiękowego spotkania. Rousseau nie gra na tej płycie sam - zebrał tu swoich przyjaciół. Świetne wrażenie robią związani z holenderską sceną jazzową gitarzysta Peter Tiehus, harmonijkarz Tim Welvaars i będący już tam prawdziwą gwiazdą trębacz Eric Vloeimans, jak i nagrywający z zespołami muzyki klasycznej oboista Bart Schneeman. Świetnie łączy to wszystko brzmienie violi Rousseau, który raz jeszcze pokazuje jak sprawnym jest instrumentalistą. Świetnie słychać to w trudnych kompozycjach Marais'ego. No i jeszcze to, że znakomitym jest liderem. Ale to wiemy nie od dziś.
- Wykonawca Rousseau Ralph
- Data premiery 2011-11-16
- Nośnik CD